Przedstawiony artykuł stworzony przez Anne Baily pierwotnie pojawił się na stronie PRI.org 17 kwietnia 2017 roku. Tutaj opublikowany jest w ramach partnerstwa pomiędzy PRI oraz Global Voices.
Jeszcze trzy lata temu Mira Rai nie wiedziała, że górskie biegi przełajowe są sportem.
Dziś była nastoletnia żołnierz z rolniczej części Nepalu jest jedną z najlepszych długodystansowych biegaczek górskich na świecie.
A dopiero zaczęła.
Rai wyciąga swoje puchary z gabloty w jej domu w Katmandu. Poprosiłam ją, żeby pokazała mi ten z jej pierwszego biegu przełajowego w Nepalu – ten, który zapoczątkował jej karierę trzy lata temu, ale Rai odpowiada, że nie było za ten bieg nagrody.
– Nie dostałam pucharu. – śmieje się Rai.
Nie miała pojęcia, w co się pakuje, kiedy przybyła na start 50-kilometrowego biegu górskiego poza granicami Katmandu.
– Poszłam tam myśląc, że to tylko bieg treningowy. – wyjaśnia Rai – Nie miałam pojęcia, że to był wyścig. Miałam na sobie tylko koszulkę i spodnie. Inni biegacze przygotowali plecaki i jedzenie, a ja przybyłam z niczym. Po prostu biegłam i biegłam.
Wiele godzin później Rai dotarła na linię mety, stając się tym samym pierwszą i jedyną kobietą, która ją przekroczyła. – Po prostu ciągle biegłam i jakoś tak wyszło, że wygrałam!
Miesiąc później Rai zgłosiła się do 180-kilometrowego wyścigu Mustang Trail Race w Nepalu i znów wygrała. Następnie wywalczyła pierwsze miejsca na wyścigach w Hong Kongu, we Włoszech i Francji. Rok później została twarzą firmy Salomon i inspiracją dla zdobywającego nagrody filmu dokumentalnego o krótkiej nazwie ,,Mira”.
W styczniu Rai otrzymała tytuł „Poszukiwacza Przygód Roku” nadawany przez National Geographic, choć ma dopiero 29 lat.
To nie jest życie, jakie zawsze sobie wyobrażała.
Tak jak wielu Nepalczyków z terenów rolnych, Rai dorastała w biedzie. Rzuciła szkołę mając zaledwie 12 lat, aby pomóc w utrzymaniu rodziny. Musiała nosić ciężkie worki ryżu przez kilometry nierównych ścieżek do lokalnego rynku.
– Praca była tam ciężka. – mówi Rai – Zbocza były strome, więc nie było zbyt wiele upraw. Przez sześć miesięcy mieliśmy jedzenie, a przez kolejne sześć nie mieliśmy nic.
W otaczających Rai górach powstanie maoistów szalało już od lat. Uzbrojeni partyzanci starali się obalić nepalską monarchię i ustanowić demokratyczną republikę.
Więc kiedy Maoiści przybyli do jej wioski w 2002 roku w poszukiwaniu nowych rekrutów, Rai postanowiła dołączyć. Miała wtedy 14 lat.
– Dołączyłam do nich nie dla tego, że rozumiałam ich intencje czy politykę, ale dlatego, że chciałam coś robić – mówi Rai.
Postrzegała to jako sposób na pomoc swojemu rodzeństwu — i wyjście dla siebie.
– W mojej wiosce dziewczęta nie były priorytetem. Ale maoiści zawsze mówili o równości, która była czymś, czego sama pragnęłam. Więc porzuciłam edukację i dołączyłam do nich, ponieważ uważałam, że mogę stać się kimś dzięki treningowi. Zdobyłam dzięki temu wiele nowych umiejętności.
Takich jak strzelanie z broni palnej. Rai zdobyła też czarny pas w karate i przechodziła samą siebie w bieganiu.
Rai powiedziała matce, kiedy odchodziła, że wróci za tydzień. Trwało to tak naprawdę dwa lata. Jej ojciec i wujkowie starali się ją odnaleźć. Jej matka próbowała nawet popełnić samobójstwo.
– Kiedy przypominam sobie ten moment, chce mi się płakać. – mówi – To bardzo trudne. Nigdy nie chciałam, aby moja matka przechodziła przez coś takiego z mojej winy.
Rai miała 17 lat, kiedy konflikt zbrojny zakończył się podpisaniem porozumienia w 2006 roku, w którym pośredniczył ONZ. Myślała wtedy, że wciąż będzie żołnierzem w nepalskiej armii, ale była na to za młoda. Tak więc, załamana, powróciła do swojej wioski. Utrzymywała jednak kontakt ze swoim instruktorem karate z obozu maoistów i skupiła się na utrzymaniu dobrej formy fizycznej.
W końcu zaproponował on jej mieszkanie z jego rodziną w Katmandu. Dziś, każdego dnia o szóstej rano, Rai ćwiczy w jego dojo.
Swojego instruktora karate określa jako ,,guru”, który ją inspiruje i wciąż pcha do przodu. Zaledwie kilka kilometrów dalej, grupa nepalskich dziewcząt mówi to samo o Mirze Rai.
W lokalnym klubie, gdzie trenuje się biegi, dziewczęta na zmianę mówią mi dlaczego lubią biegać i co Rai powiedziała im w dniu, kiedy odwiedziła ich klub.
– Powiedziała ,,nigdy się nie poddawajcie”– mówi jedna z dziewcząt – powiedziała nam też, że bieganie jest dobre dla naszego zdrowia.
Zapytałam członkinie klubu, czy łatwo jest kobietom uprawiać sport w Nepalu. Wszystkie zdecydowanie pokręciły głowami: Nie.
Rai jest świadoma tego, że sam sport niczego nie zmieni wśród konserwatywnych członków nepalskiej społeczności, zwłaszcza na obszarach rolnych.
– Uważa się nas za opóźnione i zacofane tylko dlatego, że jesteśmy kobietami – wyjaśnia Rai – ale nie jesteśmy zacofane. Powinnyśmy być zaangażowane w różne sporty i sprawić, że nasz kraj będzie z tego słynął.
Niestety, rząd Nepalu z trudem uznał sukces Rai i nie postrzega biegów górskich jako sportu.
– To smutne, kiedy każdy mówi, że biegi górskie są sportem, ale w moim własnym kraju nie są już za niego uważane. – mówi Rai.
Ale jak zwykle Rai nie zamierza się poddać.
– Chciałabym przekazać szansę, którą dostałam, moim małym siostrom w Nepalu. Chcę pomóc im nauczyć się tego, czego ja się nauczyłam i osiągnąć to, co ja osiągnęłam. – mówi Rai – Chcę, aby pewnego dnia zdobyły tak wielką sławę, jaką mam ja.
Jeśli chcesz lepiej poznać historię Miry Rai, przeczytaj artykuł From Village Girl to World Ultramarathon Champion: The Inspiring Story of Nepal's Mira Rai napisany przez autora Global Voices Sanjiba Chaudhary.