- Global Voices po polsku - https://pl.globalvoices.org -

Czy żeby mieszkać w Japonii, naprawdę trzeba znać japoński?

Kategorie: Azja Wschodnia, Japonia, Media obywatelskie, Podróże, Sztuka i kultura, Olimpiada, The Bridge
Japanese learning materials

Podręczniki japońskiego i słowniki dla uczących się. Zdjęcie Nevina Thompsona.

Późnym kwietniem sekcja New York Times zajmująca się książkami zamieściła tweet, który rozpętał burzliwą i pełną krytyki dyskusję, czy faktycznie obcokrajowcy mieszkający na stałe w Japonii muszą nauczyć się japońskiego.

Rzeczony tweet linkował do opublikowanej w New York Times recenzji nowej książki Pico Iyera [1], Autumn Light. Iyer to znany eseista i pisarz-podróżnik, który przez ostatnie dwadzieścia pięć lat z przerwami mieszkał w Japonii.

Dyskusja dotknęła spraw takich jak orientalizm, tradycyjny obraz Japonii prezentowany przez zachodnich pisarzy, status kobiet w międzykulturowych małżeństwach, darmowa praca, którą wykonują pochodzący z zagranicy mężczyźni, by móc jakoś codziennie funkcjonować w Japonii, oraz hierarchia, która istnieje w społeczności obcokrajowców w Japonii.

Według wydawcy Iyera [2] nowa książka ma być „dalekosiężnym odkrywaniem japońskiej historii i kultury oraz poruszającą zadumą nad ulotnością, śmiertelnością i smutkiem”.

Mimo że mieszkał w Japonii przez 25 lat, Pico Iyer jedynie liznął japońskiego, ponieważ, jak twierdzi, potrzebuje zagadek i „poczucia otwartej przestrzeni w życiu, czegoś by zbalansować poczucie obeznania”. https://t.co/0JpPZ4e03m [3]

— New York Times Books (@nytimesbooks) 23 kwietnia 2019 [4]

Raczej niewiele ludzi z Twittera przeczytało w ogóle recenzję książki zamieszczoną w New York Times. Większość z tych 290-kilku odpowiedzi na tweet, jak również liczne rozmowy na Twitterze między obcokrajowcami mieszkającymi w Japonii, skupiały się na fakcie, że Iyer nigdy nie nauczył się mówić po japońsku, mimo że bardzo długo mieszkał w Japonii.

Inni komentowali anonimowość “żony-Japonki” Iyera, która miałaby pomagać mu w prowadzeniu życia w Japonii.

Innymi słowy, prowadzi życie wiecznego przedszkolaka, bez możliwości dorosłego obcowania z otoczeniem. Dobrze, że żona może zająć się każdą drobnostką, która jest mu potrzebna, żeby naprawdę tu mieszkać. https://t.co/UUTgg3O5T1 [5]

— Nulla Crux, Nulla Corona (@EasternSmooth) 23 kwietnia 2019 [6]

Jako że czasem mieszkam w Japonii i poświęciłem mnóstwo czasu na naukę japońskiego i próby wpasowania się, mnie również zdenerwował tweet New York Times Books. Zamieściłem kilka komentarzy na Twitterze, w których wyraziłem zniesmaczenie rzekomym podejściem Iyera do Japonii, choć zwykle powstrzymuję się od publicznego krytykowania innych pisarzy i rezydentów Japonii. Społeczność obcokrajowców mieszkających na stałe w Japonii obecnych w mediach społecznościowych jest niewielka, a liczba piszących o kraju jeszcze mniejsza. Umniejszające komentarze mogą utworzyć niekończący się spór w mediach społecznościowych.

Na dodatek, mała acz istotna liczba obcokrajowców mieszkających w Japonii (wśród których niektórzy otrzymali już japońskie obywatelstwo) prześladuje i nęka dziennikarzy, naukowców i innych pisarzy, którzy mają „złe” zdanie o Japonii. Osobiście doświadczyłem tej toksycznej kultury, pisząc o Japonii dla Global Voices, i nie chcę być jej częścią.

A jednak. W paru miejscach zamieściłem komentarze wyrażające zdenerwowanie na Pico Iyera.

Skąd aż takie poruszenie postawą Pico Iyera wobec nauki japońskiego? Powodem może być fakt, że praktycznie każdy nie-Japończyk, który spędza czas w Japonii, odczuwa z jednej strony poczucie spełnienia, potrafiąc samodzielnie radzić sobie z zadaniami takimi jak przeczytanie rozkładu jazdy czy zamówienie posiłku w restauracji, z drugiej zaś swego rodzaju pogardę dla innych obcokrajowców, czy to mieszkańców czy turystów, którzy tego nie potrafią.

Nie każdy obcokrajowiec mieszkający w Japonii ma czas i siły na opanowanie języka japońskiego, przez co ci z nas, którzy mówią i czytają po japońsku często czują się lepsi (choć w hierarchii obcokrajowców w Japonii zawsze znajdzie się ktoś, kto jeszcze lepiej opanował japoński, i tym samym może czuć się lepszy od ciebie).

Dodatkowo, ułożenie sobie życia w Japonii kosztuje ludzi z zachodu wiele czasu i wysiłku. Oprócz nauki około 1.800 znaków i opanowania 10.000 słów, pochodzący z zagranicy mieszkańcy Japonii muszą stać się ekspertami w przeróżnych dziedzinach, takich jak etykieta, prawo podatkowe, historia, jedzenie czy konieczność posiadania przy sobie chusteczek (gdyż w publicznych toaletach praktycznie nie ma ręczników papierowych do wytarcia rąk).

Ogrom pracy włożony we wpasowanie się i ułożenie życia w kraju skutkuje swoistym poczuciem własności kraju i jego kultury: „Co ty niby wiesz o Japonii? Nawet nie znasz zasad kampanii wyborów samorządowych!” (To autentyczne słowa krytyki, jakie usłyszałem niedawno z ust innego obcokrajowca mieszkającego w Japonii, próbującego pokazać mi, gdzie moje miejsce.)

Reakcja rezydentów na wypowiedzi innych o Japonii ma również w sobie coś z odruchu ochronnego. Powtarzane w zachodnich mediach utarte przedstawienie Japończyków nieuprawiających seksu [7] czy Oceanu Pacyficznego zatruwanego przez zniszczone elektrownie w Fukushimie [8] jest wyśmiewane i obalane na Twitterze i Facebooku.

Wielokrotnie udostępniony diagram stworzony przez użytkownika Twittera @deivudesu [9] parodiuje zawiłości hierarchii społecznej obcokrajowców w Japonii i, mimo ironicznego charakteru, obrazuje jak bardzo jest ona istotna.

Who looks down on whom in Japan [10]

„Kto kim gardzi w społeczności obcokrajowców w Japonii”. Obraz dzięki uprzejmości użytkownika Twittera @deivudesu [10], użycie tylko za pozwoleniem.

Jednak im trudniejsze lekcje o kraju, tym łatwiej zorientować się, jak bardzo przyziemne tak naprawdę jest życie w Japonii. Szeroka gama smaków Kitkata, automaty z jedzeniem, świątynie Zen, hotele kapsułowe, pociągi przyjeżdżające o czasie… To tylko niewyróżniające się tło. Faksowanie dalej jest na porządku dziennym w wielu krajach świata [11], nie tylko w Japonii. W zasadzie uczestnictwo w niby-wyizolowanej kulturze jest całkiem proste [12].

Czy żeby mieszkać w Japonii naprawdę trzeba znać japoński? Jak ze wszystkim w życiu – odpowiedź na to pytanie jest sprawą indywidualną. Koniec końców, niezależnie od tego, gdzie mieszkasz, to od Ciebie zależy, czy życie jest pełne nudy, różnorodności czy tajemnic.