Ten artykuł autorstwa Ruxandry Guidi pierwotnie pojawił się na stronie PRI.org 15 maja 2017 roku. Jest tutaj publikowany ponownie w ramach partnerstwa pomiędzy PRI i Global Voices.
Czynsze w amerykańskich miastach poszybowały w górę.
Boom technologiczny i odrodzenie rynku mieszkaniowego po kryzysie prowadzą do przekształcania terenów miejskich w wielu częściach kraju, napędzając wzrost kosztów życia i zmuszając mieszkańców o niskich dochodach do opuszczania miejsc, w których mieszkali od wielu lat. Najbardziej dotkliwie odczuwają to starsi imigranci, tacy jak 86-letnia Ying Ya Yang, która zajmuje jeden pokój o powierzchni 10 metrów kwadratowych.
Przez ponad 15 lat spała, gotowała i jadła na tej niewielkiej, ciasnej przestrzeni. Yang mówi, że jej to odpowiada.
Yang, emerytowana pracownica przemysłu odzieżowego z Chin, żyje z zapomogi w wysokości 800 $ miesięcznie. Jej czynsz wynosi 350 $ miesięcznie i Yang w pełni zdaje sobie sprawę z tego, że trudno byłoby jej znaleźć coś tańszego, nawet tutaj, w Lincoln Heights, robotniczej dzielnicy imigrantów w pobliżu centrum Los Angeles.
„Jestem niezależna i samowystarczalna,” mówi. „Moje dzieci chcą mi dawać pieniądze, ale ich nie przyjmuję. Lubię móc zadbać sama o siebie. Podoba mi się tutaj, to dla mnie idealne miejsce: wszędzie mogę dojechać autobusem. Można powiedzieć, że chciałabym tu zostać do końca swoich dni”.
Jednak pewnego wiosennego dnia Yang i jej najbliżsi sąsiedzi, małżeństwo Zhou, mieli niezapowiedzianych gości: grupę działaczy na rzecz lokatorów mówiących po kantońsku. Yue Chang Zhou wyraźnie się denerwuje, gdy wyjaśnia im swoją sytuację.
„Oni przyszli i powiedzieli nam wprost: Będziecie się musieli wyprowadzić za sześć albo siedem miesięcy, my zapłacimy wam równowartość 6-miesięcznego czynszu i możecie się wyprowadzić już”.
„Oni”, o których mówi Zhou, prawdopodobnie reprezentują nowego właściciela budynku. Zhou nigdy nie spotkał go osobiście, ale słyszał od swoich byłych sąsiadów, że właściciel ma co do budynku nowe plany. Młodsi sąsiedzi wzięli pieniądze — ok. 2.400 $ — i się wyprowadzili.
Jednak nie ma takich pieniędzy, które skłoniłyby małżonków Zhou albo Yang do wyprowadzki na tym etapie ich życia. Wielu seniorów ma podobne podejście.
„Wielu seniorów chce się zestarzeć i umrzeć we własnym domu,” mówi Phyllis Chiu, emerytowana nauczycielka, która pracuje jako wolontariuszka w dzielnicach imigrantów takich jak Lincoln Heights i Chinatown, z grupą o nazwie Chinatown Community for Equitable Development („Wspólnota Chinatown na rzecz Sprawiedliwego Rozwoju”). Jest to jedna z wielu grup wolontariuszy w Los Angeles, którzy chodzą od drzwi do drzwi i rozmawiają z lokatorami o przysługujących im prawach w ich ojczystym języku.
„Nie chcą umierać w szpitalu ani w domu spokojnej starości. I nie chcą być zmuszani do wyprowadzki,” mówi Chiu.
Centrum LA rozkwita, co chwilę pojawiają się nowe apartamentowce i restauracje. Jednak ten boom powoduje również wzrost cen w pobliskich dzielnicach etnicznych, gdzie imigranci osiedlali się już w latach 50. i 60.
Chiu wyjaśnia, że wiele osób, którym stara się pomóc, to Amerykanie pochodzenia azjatyckiego, bojący się kwestionować decyzje zarządu, również z powodu słabej znajomości angielskiego. Zostają wysiedleni bez walki.
Steven Wallace z Ośrodka Badań nad Polityką Zdrowotną na Uniwersytecie Kalifornijskim (UCLA) niepokoi się sytuacją wysiedlanych osób. Nazywa ich „ukrytymi biednymi” — to ludzie, których dochody są powyżej ustawowej granicy ubóstwa, ale nie starczają im na pokrycie podstawowych potrzeb.
Szacuje się, że w LA pod tę kategorię podpada obecnie 200 tys. osób w podeszłym wieku. Najczęściej są to starsze osoby pochodzenia latynoskiego, afrykańskiego lub azjatyckiego, które mieszkają same lub z małżonkami.
„W latach 30. zbudowaliśmy miliony mieszkań socjalnych w całym kraju. W latach 60. był program budownictwa mieszkaniowego z Sekcją 202, w ramach którego zbudowano tony budynków dla seniorów,” mówi Wallace. „Dzisiaj po prostu bardzo trudno o dofinansowanie, nawet jeżeli działasz w organizacji non-profit i chcesz budować mieszkania socjalne czy mieszkania dla seniorów dofinansowane przez państwo. Trzeba zrobić coś więcej.”
Popyt na mieszkania będzie prawdopodobnie rósł. Wraz z nim będzie się szerzyć praktyka znana jako „gotówka za klucze” – właściciele proponują lokatorom pieniądze w zamian za to, by wyprowadzili się wcześniej, niż wymaga tego prawo.
Tylko cztery przecznice od miejsca, w którym mieszkają Yang i małżeństwo Zhou, stoi kolejny na wpół opuszczony budynek. Wśród jego ostatnich mieszkańców są seniorzy, tacy jak 80-letni José Viramontes. Pochodzący z Meksyku Viramontes mieszka tu ze swoją partnerką od 36 lat.
Kilka miesięcy temu do pary zwrócił się nowy właściciel, prosząc ich o wyprowadzkę. Chociaż nie mówią po angielsku, podpisali dokument stwierdzający, że przyjmują po 1.500 $ na osobę w zamian za zwolnienie mieszkania.
Wtedy do ich drzwi zapukał działacz na rzecz praw lokatorów, oferując pomoc.
„To był cud. Cud, którego zupełnie się nie spodziewaliśmy,” mówi Viramontes. „Na szczęście tak się stało, a teraz musimy tylko znaleźć nowe mieszkanie.”
Viramontes znalazł prawnika działającego pro bono, który wniesie ich sprawę do sądu. Zaskarżają bezprawny ich zdaniem nakaz eksmisji i wnoszą o przysługującą im kwotę w ramach pomocy w przeprowadzce — nawet do 20.000 $. Jednak znalezienie nowego, niedrogiego mieszkania nie będzie łatwe. Viramontes jest niewidomy, a jego partnerka, Malena, niepełnosprawna fizycznie.
„W ostateczności, jeżeli nie będziemy mogli zostać w LA, pojedziemy na południe, do Tijuany. Tutaj zrobiło się za drogo,” mówi Viramontes.
Artykuł Ruxandry Guidi mógł powstać dzięki wsparciu Fundacji Eisnera oraz radia KCRW.