- Global Voices po polsku - https://pl.globalvoices.org -

W Syrii wszyscy staliśmy się mordercami

Kategorie: Bliski Wschód i Afryka Północna, Syria, Media obywatelskie, Wojny i konflikty, The Bridge
Aleppo-Syria-Cemetery [1]

Improwizowany cmentarz w syryjskim Aleppo. Brak miejsc na cmentarzach zmusza mieszkańców do grzebania zmarłych w parkach i na otwartych przestrzeniach w całym mieście. Zdjęcie: karam almasri; prawa autorskie: Demotix (27/5/14)

Ten post jest częścią specjalnej serii [2] artykułów autorstwa blogerki i aktywistki Marcell Shehwaro, opisujących codzienne życie w Syrii trawionej trwającym nadal konfliktem zbrojnym pomiędzy siłami popierającymi obecny reżim a tymi, które dążą do jego obalenia.

Pewnego całkiem zwyczajnego dnia, podczas lunchu z przyjacielem w Turcji, z dala od dudnienia bomb i śmierci, bliska udławienia się poczuciem winy z powodu opuszczenia mojego miasta, ciesząc się luksusami, takimi jak prąd i usługi telekomunikacyjne, podczas gdy Aleppo było w agonii, ja—uzależniona od mediów społecznościowych jak każdy—otworzyłam swoją stronę na Facebooku. Zobaczyłam na niej wiadomość od przyjaciela blisko związanego z rebeliantami: „Marcell, nie ma już punktu kontrolnego Sabaa Bahrat [3]. Został zniszczony w dzisiejszym bombardowaniu. Wiem, ile to dla Ciebie znaczy. Mam nadzieję, że [budynek] sił powietrznych będzie następny. Może wtedy poczuję coś podobnego do tego, co Ty czujesz teraz”.

Ten przyjaciel zna mnie naprawdę dobrze. Wie, jak bardzo nie lubię, gdy moje imię pisze się po arabsku przez „A”, i pisze je poprawnie. Wie, że ten szczególny punkt kontrolny ma dla mnie duże osobiste znaczenie, nie tylko z punktu widzenia rewolucji. Był obecny na pogrzebie mojej matki, zamordowanej z zimną krwią przez siły bezpieczeństwa właśnie w tym punkcie kontrolnym. Wie także, że zrozumiem jego ból związany z budynkiem sił powietrznych, gdzie wielu protestujących było torturowanych i zabitych. Wie również, dlaczego rozumiem jego nadzieję na to, że ten budynek zostanie zbombardowany.

Na wieść o punkcie kontrolnym przez moment byłam w szoku. Oznaczało to absolutny koniec tych, którzy zakończyli moje życie, i nie rozumiałam w pełni, co właściwie czuję. W zasadzie czułam całkowite odrętwienie.

Pozwólcie, że podzielę się pewnymi wartościami, które stanowiły podstawę wychowania w naszym domu. Jako człowiek z konserwatywnej chrześcijańskiej rodziny, dorastałam w wierze, że tylko miłość może uśmierzyć ból ludzkości w świecie pełnym nienawiści. Wierzyłam, że każde życie—nieważne czyje—jest święte. Dlatego opowiadałam się przeciwko aborcji, wojnie, karze śmierci.

Obciążona wiarą w to, że przebaczenie ma wielką moc, i że Chrystus wzywa nas, by odpuścić naszym winowajcom, stanęłam przed prawdziwym sprawdzianem tej wiary: wybaczyć ludziom z tego punktu kontrolnego, moim nowym wrogom, mordercom mojej matki. Nie zdałam. Przeszłam fazę obsesji na punkcie morderców mojej matki. Kim są? Co robią? Z jakich rodzin pochodzą? Do której sekty należą? Byłam skłonna przekupić osobę, która udzieliłaby mi takich informacji. Miałam ten kawałek papieru bardzo długo, aż w końcu zniszczyłam go, gdy stałam się wystarczająco silna.

Miałam możliwość przekazania ich nazwisk moim uzbrojonym przyjaciołom z Wolnej Armii Syrii, którzy puściliby informację w obieg i upewnili się, że mordercy nie pozostaną bezkarni. Jednak zniszczyłam kartkę, ponieważ nie byłam w stanie podjąć decyzji o ich zlikwidowaniu, czy nawet uczestniczyć w podejmowaniu decyzji tego rodzaju. Posiadanie takiej władzy naprawdę mnie przeraża. Zdolność bycia zarówno ofiarą, jak i sędzią, to przywilej, ale też klątwa, i zdecydowanie przekracza moje możliwości.

Jednak szukałam ich niemal co tydzień. Obserwowałam ich z daleka. Niestety, byli ludźmi takimi jak my. Uśmiechali się, bywali zmęczeni. Opowiadali sobie dowcipy, złościli się. Pracowali na dwie zmiany. Zastanawiałam się, kto z nich pracował w momencie, gdy zabito moją matkę.

Pili taką herbatę, jaką lubię – słodką i słabą. Jeden z nich miał małego synka, który odwiedził go w punkcie kontrolnym wraz z kobietą, której twarzy nie widziałam, ponieważ była osłonięta chustą. Czy jego żona wiedziała, że zastrzelił moją matkę? A dokładniej, że ją zabił? Później zdałam sobie sprawę z tego, że nie potrafię myśleć o matce, nie myśląc przy tym również o nich. Rysy twarzy morderców zaczęły powoli pojawiać się w miejsce jej uśmiechu i kosmyków jej włosów. Żądza zemsty była we mnie silniejsza niż cokolwiek, czego mnie nauczyła, zagłuszała nawet jej śmiech. Tego dnia podjęłam decyzję, że przestanę o nich myśleć.

Nie chowam już do nich urazy, ale nie potrafię im wybaczyć. Utknęłam pomiędzy bólem, żądzą zemsty i przebaczeniem. Nie potrafię przyznać, choć może to być prawdą, że oni również mogą być ofiarami reżimu Asada, który przemienił ich w morderców. Wniosłam przeciw nim sprawę do syryjskiego sądu, którą miałam nadzieję wycofać po upadku reżimu Asada, w ramach przebaczenia, ponieważ wierzę, że tylko w ten sposób w Syrii może znów zapanować pokój.

Tak więc wiadomość, że punkt kontrolny został zbombardowany kilka dni wcześniej przez Front Islamski, była jak uderzenie w twarz. Czy cieszę się, że zginęli? Czy naprawdę zmieniłam się tak bardzo, że jestem w stanie czerpać zadowolenie ze śmierci innych? Czy straciłam przywilej wybaczenia im pewnego dnia? Czy świętość życia stała się dla mnie mniej uświęcona? Czy wojna całkowicie opanowała moją psychikę?

Nie jestem do końca pewna swoich uczuć, ale w tym momencie doskonale rozumiem wołanie wszystkich ofiar o zemstę. Rozumiem również, jak wszystko traci wartość, gdy na co dzień obcuje się ze śmiercią. Wiem, jak nauka adaptacji skutkuje większym szacunkiem dla śmierci niż dla życia. W naszych dniach, podobnych jeden do drugiego, śmierć stała się normą, a życie wyjątkiem.

Front Islamski oświadczył, że według wstępnych informacji w operacji zginęło ponad 50 żołnierzy i bandytów al-Asada. Zastanawiam się, czy byli wśród nich mordercy mojej matki. Czy może zginęli niewinni ludzie, którzy byli w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie? Nie pragnę zemsty, ale poza smutkiem z powodu niewinnych ludzi i przyjaciół nie mam siły smucić się z powodu punktu kontrolnego, państwowych instytucji i morderców. Próbuję nadal dziwić się uczuciem smutku po stracie niewinnych ludzi. Nie jestem w stanie żałować zgładzonych morderców, pomimo silnej wiary w to, że rozwiązanie dla tego świata stanowi pokój.

Na urodziny dostałam niewielki pistolet od przyjaciela, który martwił się o mnie – bezbronną w kraju, gdzie prawie każdy jest teraz uzbrojony. Kto by pomyślał, że broń może się stać symbolem miłości? Smutno mi, że już dwukrotnie stałam się ofiarą. Pierwszy raz, gdy straciłam matkę; drugi raz, gdy straciłam status ofiary. Morderca we mnie urósł i zaczęłam czuć satysfakcję ze śmierci innych.

Moje przetrwanie zależy od śmierci innych. To koncepcja, z którą próbuję żyć, i której używam jako wymówki: „żebym ja przeżyła, on musi umrzeć”. W ten sposób morderczy reżim ostatecznie wygra, niezależnie od politycznych zmian, jakie nastąpią w Syrii. Reżimowi udało się przemienić nas wszystkich w morderców. Szkoda mi naszych dzieci, które będą musiały z nami żyć po tym, jak staliśmy się maszynami do zabijania albo kreaturami, które upajają się morderstwami innych.

Znajdziecie Marcell Shehwaro na blogu marcellita.com [4] i na Twitterze jako @Marcellita [5] (w obu miejscach pisze głównie po arabsku).