- Global Voices po polsku - https://pl.globalvoices.org -

Ulice Paryża są mi tak bliskie jak ulice Bejrutu

Kategorie: Bliski Wschód i Afryka Północna, Europa Zachodnia, Francja, Lebanon, Media obywatelskie, Polityka, Prawa człowieka, Religia, Stosunki międzynarodowe, Wojny i konflikty, The Bridge
Meme widely shared in solidarity with the victims of the Paris attacks.

Memy rozpowszechnione w sieci w ramach solidarności z ofiarami paryskich ataków.

Pochodzę z uprzywilejowanej francuskojęzycznej społeczności Libanu. Faktycznie oznacza to, że od zawsze uznaję Francję jako mój drugi dom. Ulice Paryża są mi tak bliskie jak ulice Bejrutu. Właśnie kilka dni temu byłem w Paryżu.

To były dwie przerażające noce okrucieństwa. Pierwsza odebrała życie ponad 40 osób w Bejrucie, druga ponad 129 osób (dane z dotychczasowych doniesień) w Paryżu.

Dociera do mnie również fakt, iż śmierć moich ludzi z Paryża ma większe znaczenie niż śmierć moich ludzi z Bejrutu.

My nie mamy możliwości naciśnięcia przycisku “bezpieczny/bezpieczna” na Facebooku. My nie otrzymujemy późnowieczornych słów wsparcia od najpotężniejszych żyjących kobiet i mężczyzn czy miliona użytkowników sieci.

My nie zmieniamy strategii politycznych, które będą miały wpływ na życie niezliczonych niewinnych uchodźców.

Nie mogłoby to być przedstawione jaśniej.

Nie mówię tego w jakimkolwiek stopniu kierowany urazą, tylko smutkiem.

Jest rzeczą niesłychanie trudną, uświadomić sobie, iż pomimo wszystkiego co zostało dotychczas powiedziane, mimo całej tej progresywnej retoryki, którą udało nam się stworzyć, wydawałoby się, zjednoczonym ludzkim głosem, większość z nas, przedstawicieli tego interesującego gatunku, nadal nie zalicza się do głównych trosk tego “świata”.

Jestem świadomy, że przez pojęcie “świata”, ja sam wykluczam jego większość, bo właśnie w taki sposób działają struktury władzy.

Ja się nie liczę.

Moje “ciało” nie liczy się dla “świata”.

Jeśli umrę, nie zrobi to żadnej różnicy.

Ponownie mówię to bez jakiejkolwiek urazy.

Moje oświadczenie to czyste stwierdzenie. Polityczny fakt, prawdziwy, ale niemniej jednak fakt.

Może powinienem chować w sobie trochę urazy, ale jestem na to zbyt zmęczony. Ciężko zdać sobie z tego sprawę.

Wiem, że mam na tyle szczęścia, że gdy umrę, będę zapamiętany przez moich przyjaciół i bliskich. Być może dzięki mojemu blogowi i wirtualnej obecności moja śmierć zgromadzi myśli ludzi z różnych zakątków świata. Piękno ery internetu, którego posiadanie jest nadal poza zasięgiem zbyt wielu.

Do tej pory nie rozumiałem tak wyraźnie jak teraz co Ta-Nehisi Coates miał na myśli pisząc [1] o “czarnym” ciele Ameryki. Uważam, że podobną historię można by też opowiedzieć na temat ciała arabskiego, ciała rdzennych Amerykanów, ciała ludów tubylczych, ciała latynoamerykańskiego, ciała hinduskiego, ciała kurdyjskiego, ciała pakistańskiego, ciała chińskiego i wielu, wielu innych.

Ciało “ludzkie” nie stanowi jedności. Naturalnie wydawałoby się, że już powinno, jednak być może to samo w sobie jest iluzją. Ale może to jednak warte zachowania złudzenie, ponieważ nie wiem w jakim żylibyśmy “świecie”, gdybyśmy byli pozbawieni nawet tego niejasnego dążenia do jedności ze strony którejś części ciała.

Niektóre ciała są światowe, jednak większość z nich pozostaje miejscowa, regionalna, “etniczna”.

Moje myśli są z wszystkimi ofiarami dzisiejszych i wczorajszych ataków. Są także z tymi, którzy w rezultacie działań kilku masowych morderców i ogólnej nieudolności ludzkiej wyobraźni do zobaczenia siebie jako zjednoczonej jednostki, będą cierpieć poważną dyskryminację.

Mam tylko nadzieję, że będziemy na tyle silni, żeby zareagować odwrotnie niż chcieliby tego ci kryminaliści. Chciałbym mieć na tyle optymizmu w sobie, żeby móc stwierdzić, że docieramy do “celu”, jakikolwiek by on nie był.

Musimy rozmawiać o tych sprawach. Musimy rozmawiać o rasie. Nie mamy innego wyjścia.